sobota, 3 października 2015

Rozdział 20 : Sen



Tate poczuł pulsujący ból w miejscu, gdzie znajdował się pierścień. Później zobaczył nieznaną mu posiadłość i jakiś ludzi, którzy z czułością patrzyli na niego. Później zobaczył tych samych ludzi w powiększającej się szkarłatnej plamie. W półmroku dostrzegł wysoką postać w płaszczu. Następna była scena na łące pełnej kwiatów, a wśród nich była Destiny, która uśmiechała się szeroko. Dalej zobaczył moment oświadczyn i ich przyjęcie. Później zobaczył ucztę, dużo magnaterii i toast. Od lokaja dostał kieliszek szampana, poczuł gorzko-piekący smak, a następnie znów zapanowała ciemność.

Tate zaczerpnął głęboki oddech i otworzył oczy. Zobaczył oślepiające światło. Leżał na wielkim łożu w nieznajomym pokoju.

- Dzień dobry, paniczu - odezwał się jakiś głos.

Tate momentalnie zerknął w stronę przybysza. Był to wysoki mężczyzna o białych włosach i czerwonych oczach ubrany w czarny strój lokaja i idealnie białe rękawiczki.

- Zaraz będzie gotowe śniadanie - powiedział lokaj podchodząc do Tate'a. - Zechce panicz wypić teraz filiżankę herbaty?

- Nie, dziękuje - odparł Tate. - Muszę spotkać się z Jessamine.

- Panienka jeszcze śpi.

Tate westchnął i popatrzył na zegarek. Dochodziła godzina dwunasta. Lokaj przygotował strój dla Tate'a. Była to biała koszula, długie kantkowe spodnie i granatowy płaszcz zapinany na złote guziki i czarne, wypastowane, skórzane buty.

- Nie założę tego - warknął Tate.

- Musi panicz. To strój od panienki Jessamine!

- Nie.

Lokaj zasmucił się nieco i uśmiech zniknął z jego twarzy. Zabrał z etażerki złoty dzwoneczek i zadzwonił nim. Dzwonek wydał z siebie cichy, dźwięczny dźwięk. Po chwili do pomieszczenia weszło jeszcze dwóch identycznych lokajów do pierwszego. Siłą zmusili Tate'a do założenia stroju, a na koniec wyszli.

Tate zły na wszystko wyglądnął przez okno.

Zobaczył wielki las otaczający rezydencje, zielony ogród pełen różnokolorowych róż i równo przystrzyżonych żywopłotów. Pod kwitnącą wiśnią znajdowała się kuta z żelaza, srebrna ławeczka. Na niej siedziała Jessamine w jasno różowej sukni i karmiła żółte ptaszki.

- Kłamca - mruknął pod nosem i szybkim krokiem opuścił pokój.

Starał się wyjść na zewnątrz jednak trafił do wielkiej jadalni, gdzie przygotowano stół pełen jedzenia. U szczycie stołu, który pomieściłby pięćdziesiąt dwie osoby, siedziała Jessamine.

- Dzień dobry. Mam nadzieję, że się wyspałeś, Jonathanie - powiedziała słodko Destiny i uśmiechnęła się.

Tate zajął miejsce po jej prawej stronie. Nie zareagował, że nazwała go Jonathanem. Jeden z lokajów, którego rano spotkał, przyniósł im czerwonego wina i zaczął nalewać do kieliszków.

- Jesteś okropnym lokajem - mruknęła Jessamine patrząc na lokaja. - Zejdź z moich oczu.

- Tak, moja pani - chłopak, ukłonił się i odszedł.

Zapanowała chwila ciszy. Tate zabrał kilka muffinek i zaczął je jeść.

- Nie możesz tak traktować służacych. Oni są nadal ludźmi.

- Moi nie są. To demony. Pracują tu wzamian za dusze moich wrogów. Przydatne. Służba i armia w jednym.

- Yhm... - wymruczał - On się teleportuje? - spytał patrząc na lokaja, który przed momentem zniknął za drzwiami kuchni, a teraz znajdował się z przeciwnej strony.

- W sumie to jest ich trzech - powiedziała biorąc do ust łyk wina. - Wszystkim dałam na imię Thomas, są hydrą.

- Masz więcej demonów w domu? - mruknął jedząc kolejną muffinkę.

- Razem jest ich dziewięciu. Trzech Thomasów, kucharka Mi-Jung oraz jej pomocniczka Julie, dwie sprzątaczki Sarah i Sophie, kamerdyner Stephen i ogrodniczka Charlotte - powiedziała smutnym tonem. - Co mi z nich. Są bezużyteczni.

- Masz najlepszych służących na świecie. Dlaczego chcesz innych?

- Są nieidealni.

- Nikt nie jest idealny.

- Może i tak, ale jeden demon jest dla mnie wystarczająco dobry.

- Nie rozumiem dlaczego go po prostu nie zatrudnisz.

- On działa jedynie za dusze. Niestety nie mam jak go zatrudnić, bo nie mam tego co chce. Po za tym woli chłopców.

Jessmine wypiła ostatni łyk wina i rzuciła kieliszek za siebie. Po dźwięku tłuczonego szkła do jadalni weszła dziewczyna o mlecznej skórze, długich białych włosach splecionych w warkocz i czerwonych oczach ubrana w czarną sukienkę do kolan, szare kolanówki oraz biały fartuszek. Uklękła nad stłuczonym szkłem i zaczęła je zbierać.

- Mówisz to tak, jakbyś liczyła, że to ja mam mu zapłacić.

- Nie. Nie chcę tego. Ja nie chcę go wynająć lecz zdobyć.

- Jeśli przez to będziesz szczęśliwa to zrobię to.

- Teraz ci się nie uda. Obecnie zawarł z kimś kontrakt. Masz plany na popołudnie? - Pytasz chociaż wiesz, że nie mam swojego zdania w tym świecie.

Destiny uśmiechnęła się smutno do niego, jakby chciała wyrazić skruchę za poranny incydent albo chciała skutecznie ukryć rozbawienie.

- Wydamy dziś bankiet. Zaprosimy chrabiego Phantomhiv i kilku przyjaciół - odparła spokojnie i sięgnęła po srebrny dzwoneczek leżący na stole. Zadzwoniła nim kilka sekund, a następnie odłożyła na miejsce.

Momentalnie u jej boku stanął wysoki mężczyzna w czarnych, prasowanych w kantke spodniach, białej koszuli, czarnej marynarce, białych rękawiczkach oraz czarnej muszcze i czarnych butach. Miał białe włosy, które spadały z obydwóch stron jego twarzy i czerwone oczy. Przypominał Thomasów jednak miał bardziej podłużną i chudszą twarz oraz był wyższy od nich.

- Stephen. Dostarczysz ten list do posiadłości Phantomhiv. Do ręki pana domu lub jego kamerdynera. Nikomu innemu - podała słudze kopertę z pieczęcią jej rodu. Następnie dała mu jeszcze pięć kopert jednak nie podała bardziej znaczących wskazówek.

Tate nie zauważył ich wcześniej, jednak nie dał poznać po sobie zdziwienia. Przy Destiny wszystko było możliwe, a takie szzegóły nie powinny go zaskakiwać.

Lokaj ukłonił się, zabrał list i wolnym krokiem zniknął.

- Skończyłeś już? - spytała patrząc dużymi oczami na Tate'a.

- Tak - odparł jednak zabral ze sobą jeszcze jedną muffinkę.

- Oprowadzę cię po posiadłości - rzekła z uśmiechem i zerknęła w bok - Sophie, każ przygotować wszystko. Daję wam dwie godziny.

Wstała od stołu i poszła w stronę podwójnych drzwi z wielkimi matowymi szybami. Tate stanął obok niej, a ona otworzyła je ukazując piękny ogród pełen białych róż. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz